a story lives forever
Register
Sign in
Form submission failed!

Stay signed in

Recover your password?
Register
Form submission failed!

Web of Stories Ltd would like to keep you informed about our products and services.

Please tick here if you would like us to keep you informed about our products and services.

I have read and accepted the Terms & Conditions.

Please note: Your email and any private information provided at registration will not be passed on to other individuals or organisations without your specific approval.

Video URL

You must be registered to use this feature. Sign in or register.

NEXT STORY

Rescuing Zośka

RELATED STORIES

Consequences of my indiscretion
Jacek Kuroń Social activist
Comments (0) Please sign in or register to add comments

To jest taka historia... mianowicie, gdzieś tak, trudno mi powiedzieć co to była za pora roku, przyszła do nas dziewczyna i powiedziała, że ktoś ją tu przysłał i ona szuka posady jako służąca. Mnie jest strasznie trudno powiedzieć ile ona miała lat, bo z jednej strony wydawała mi się dorosła, a z drugiej strony tak jakby trochę moja rówieśniczka. Potem zresztą różnica wieku między nami tak jakby się zatarła, może jakieś szesnaście, a ja miałem dziewięć. I mama, ona coś zaczęła... mama jej kazała sprzątać i bardzo była zachwycona, bo ona taka sprawna, podnosić tapczan umiała, otworzyć, różne takie rzeczy robić czego wiejskie dziewczyny, które tego nie umiały oczywiście w tamtym czasie. Potem przyszedł ojciec, przepytał ją na wszystkie okoliczności i powiedział, że nie może zostać, to że ona jest Żydówka i powiedział to mamie. To nie pierwszy przypadek, kiedy ojciec jakimś Żydom mówił, że nie mogą zostać. Pierwszy to był taki, ojca mojego kolegi, kiedy ojciec mój powiedział: "Ja mam dzieci, ja mam żonę". I dla mnie to był ten pierwszy niesłychanie straszny taki, tak. Ale ojciec później... tego Graba zresztą później ukrywał. Ja nie wiem czy pobiegł za nim, ja nie potrafię tego powiedzieć. Fakt wyrzucenia człowieka był dla mnie straszny – to było tuż przed godziną policyjną. Ona poszła, jakiś dzień albo dwa potem przyszła do nas sąsiadka z bloku naszego. Myśmy mieszkali przed tym, w takim bloku ZUS-owskim, gdzie... i tam ta nasza sąsiadka. Ona mieszkała gdzieś dalej, ona mieszkała... taki duży blok był cztery klatki miał, w naszej klatce, gdzieś dalej, tak że ja ją słabo znałem. Ona, pamiętałem ją świetnie, bo to, przypuszczam, że to było moje pierwsze erotyczne doznania z nią związane. Bo ona była taka duża, pełna blondyna i rano wychodziła na balkon i jadła jabłko i ja stałem z dołu to tak widziałem ją nagą pod słońce. To mi się kojarzy taka mleczna, duża pierś i ona je jabłko tak, że to zupełnie takie tego. Ona do nas przyszła – nigdy z nami nie miała żadnych kontaktów, mąż jej był oficerem, był w oflagu, przyszła do nas z wizytą nagle. Nie pytając się o naszych sąsiadów, taka była rozmowa o sąsiadach, a tylko przedziwne jak się, jak mój ojciec potem mi na to zwrócił uwagę, wciąż o Żydów. I ojciec za każdym razem z kamienną twarzą odpowiada "nie wiem", a ja za każdym razem se przypominałem coś. Wreszcie doszło do takiego pana Markusa z którym oni, jakaś taka większa grupa Żydów była przerzucana na Rumunię, jeszcze wtedy przez Tatry na Rumunię i do Krakowa żeśmy z nimi jechali. Bo myśmy akurat właśnie z matką jechali na wakacje, co jest bardzo charakterystyczne dla moich rodziców. Transport Żydów i ja z mamą i z ojcem oczywiście, na takiej ciężarówce z deskami, a tego dnia... następnego dnia miał do Lwowa przyjechać generalny gubernator Frank i co kilometr, pięć kilometrów, dziesięć kilometrów kontrola była, zatrzymywała samochód. Było to niesłychane przeżycie. Ten samochód jechał i stawał. Jechał znowu, napięte twarze ludzi, napięcie się niesłychanie udzielało. Całą noc nie zmrużyłem oka. Niesłychana podróż. Otóż, ja na to mówię, że jechał z nami. Ojciec się patrzy na mnie z takim zdziwieniem w oczach i mówi: "Pociągiem?", a ja mówię: "Nie, samochodem." Potem jak ona poszła to tata mnie w pysk i w pysk i mówi: ona jest konfidentką gestapo. Ona jest konfidentką gestapo i przyszła tu tylko dlatego, że miała namiar, że my tutaj z tymi Żydami i to jest pewna wiadomość, przyszła, sprawdziła i ty jej wszystko powiedziałeś i – mówi – zamordowałeś Felka, mojego młodszego brata, mamę, siebie – no to twoja prywatna sprawa, każdy może się zabić. I w pysk i kopa i wyrzucił mnie. Jeszcze na schodach, byłem na półpiętrze, i zawołał "Jacek!", ja się odwróciłem bo myślałem, że mnie woła, a ojciec kopnął za mną czapkę. Włożyłem czapkę na głowę i przysięgłem sobie, że już do domu nie wrócę i poszedłem. Gdzieś tam łaziłem, grałem w piłkę, jacyś koledzy, potem się zrobił wieczór, przyszedłem i nie przyszedłem do domu. Se już wcześniej zaplanowałem: ulica na Żumińskiego, na którejśmy mieszkali, taka wąska ulica między Piekarską a Łyczakowską, wychodziła po stronie Piekarskiej wprost na tartak. Właściwie na skład desek. No i ja tam przelazłem przez płot, była cudowna letnia noc. I wlazłem między te deski, wlazłem między te deski. Zrobiłem sobie jakieś takie posłanie, księżyc cudownie świecił, zaciemnione miasto – cudownie niebo widać. W mieście nigdy tak nie widać nieba teraz jak kiedyś. Nie widać, a kiedyś to niebo wchodziło, wiesz, w ulicę.

This is how this story starts, it was around... it's hard to say what time of year it was. Anyway, one day a girl came to our house. She said she had been sent to us and that she was looking for a job as a servant. I really can't say how old she was. On the one hand, she seemed to be very mature, but on the other she seemed to be the same age as I was. Later the age difference between us faded. She could have been somewhere around 16 at that time whilst I was nine. My mother - she began doing something - my mother told her to do the cleaning and was very pleased by how efficient the girl was. She could open up the sofabed and do all sorts of things which village girls didn't yet know how to do at that time. When my father came home he questioned her thoroughly and said she couldn't stay because she was Jewish, and that's what he told my mother. It wasn't the first time that my father told Jewish people to leave. The first time it was my friend's father, and my father said, 'I have children, I have a wife'. For me it was the first, unspeakably awful, yes. However, my father helped this Grab later by hiding him. Whether he ran after him or not, I can't say. To throw somebody out on the street is a terrible thing for me, especially just before curfew.

A day or two after that girl had gone, we were visited by a neighbour who lived in the same block as we did. We were living in a council block and so was she. Her apartment was some way away from ours. The whole building was pretty big with four staircases, in our staircase, further away, so I hardly knew her. I remember her well because I think my first erotic experiences were connected with her. She was a large, full-figured blonde and in the mornings, she'd come out onto the balcony eating an apple. Standing below her, I could see her naked against the sun. The first thing I recall is her ample, creamy bosom and her eating that apple, it was, well... Anyway, she paid us a visit, although she never had any contact with us. Her husband was an officer in a German prisoner of war camp, and suddenly she decided to pay us a visit. She didn't ask about our neighbours, we were talking about neighbours, but oddly, as my father later pointed out to me, she kept asking about Jews. With a stony face, my father kept repeating he knew nothing about any Jews whereas I kept remembering stuff. Then she finally asked about Mr Markus who was being transported through the Tatra Mountains to Romania along with a bigger group of Jews, and we happened to be travelling to Kraków with them. We were going on holiday with my mother which was typical of my parents. There's this transport of Jews with my mother and me, with my father of course, riding on the bare boards of the truck. The following day, General Governor Franck was coming to Lwów so there were checkpoints at which the truck had to stop very kilometre, every five kilometres and every 10 kilometres. That was truly an unforgettable experience. The truck would pull out and then stop and so on. The atmosphere was extremely tense and the stress seemed to be contagious. I didn't sleep a wink the whole night long. That was an amazing journey. So I told her that he had travelled with us. My father gave me a surprised look and said, 'By train'. 'No, by car', I said. After she left my father slapped me across the face once and then a second time. He said the woman was a Gestapo informer. 'She's a Gestapo informer', he said, 'and she only came here because she had a tip off that we're involved in this Jewish business, she had reliable information, she came to check it out and you told her everything. You've killed Felek (my younger brother), your mother and yourself. You can get yourself killed, that's your business, anyone can kill themselves'. He slapped me again, kicked me and threw me out of the house. When I was halfway down the stairs he called out, 'Jacek!', so I turned around thinking he was calling me back, but he only kicked my cap after me. I put my cap on and swore that I would never go back home again. And so I left. I was hanging around, playing football with some of my mates, and then evening came but I didn't make my way home. I had planned everything earlier. The street we were living on on Zumiński Street was a narrow street between Piekarska and Łyczakowska. From the side of Piekarska Street, it came out directly on a sawmill. In fact it was more like store of wooden boards. I climbed over the fence. It was a beautiful summer's night. I found a place for myself there in between those boards and made a kind of a bed for myself. The moon was shining beautifully over the town which was covered in darkness. You could see the sky perfectly. Nowadays, you can't see the sky like that in town any more. You just can't see it. Then, the sky came right down to the very pavements.

The late Polish activist, Jacek Kuroń (1934-2004), had an influential but turbulent political career, helping transform the political landscape of Poland. He was expelled from the communist party, arrested and incarcerated. He was also instrumental in setting up the Workers' Defence Committee (KOR) and later became a Minister of Labour and Social Policy.

Listeners: Jacek Petrycki Marcel Łoziński

Cinematographer Jacek Petrycki was born in Poznań, Poland in 1948. He has worked extensively in Poland and throughout the world. His credits include, for Agniezka Holland, Provincial Actors (1979), Europe, Europe (1990), Shot in the Heart (2001) and Julie Walking Home (2002), for Krysztof Kieslowski numerous short films including Camera Buff (1980) and No End (1985). Other credits include Journey to the Sun (1998), directed by Jesim Ustaoglu, which won the Golden Camera 300 award at the International Film Camera Festival, Shooters (2000) and The Valley (1999), both directed by Dan Reed, Unforgiving (1993) and Betrayed (1995) by Clive Gordon both of which won the BAFTA for best factual photography. Jacek Petrycki is also a teacher and a filmmaker.

Film director Marcel Łoziński was born in Paris in 1940. He graduated from the Film Directing Department of the National School of Film, Television and Theatre in Łódź in 1971. In 1994, he was nominated for an American Academy Award and a European Film Academy Award for the documentary, 89 mm from Europe. Since 1995, he has been a member of the American Academy of Motion Picture Art and Science awarding Oscars. He lectured at the FEMIS film school and the School of Polish Culture of Warsaw University. He ran documentary film workshops in Marseilles. Marcel Łoziński currently lectures at Andrzej Wajda’s Master School for Film Directors. He also runs the Dragon Forum, a European documentary film workshop.

Tags: General Governor Hans Frank

Duration: 5 minutes, 49 seconds

Date story recorded: 1987

Date story went live: 12 June 2008