a story lives forever
Register
Sign in
Form submission failed!

Stay signed in

Recover your password?
Register
Form submission failed!

Web of Stories Ltd would like to keep you informed about our products and services.

Please tick here if you would like us to keep you informed about our products and services.

I have read and accepted the Terms & Conditions.

Please note: Your email and any private information provided at registration will not be passed on to other individuals or organisations without your specific approval.

Video URL

You must be registered to use this feature. Sign in or register.

NEXT STORY

Bogdan Borysewicz organises Robotnik

RELATED STORIES

Worker's meeting in Pruszków
Jacek Kuroń Social activist
Comments (0) Please sign in or register to add comments

I attended a discussion in someone's home. The home was immaculate, crystal ornaments on display, gilt-framed prints on the walls. There were three generations present: the grandparents, the fathers, who were mature workmen with their wives, and their sons, young lads in jeans wearing the latest fashion while the other men wore suits. Tea and coffee and cakes were served. That same week, I think, I was in Radom in some total ruin. There was a bed, a table, half a litre of vodka, a can of tinned meat that someone cut into pieces with their pen-knife, everyone speared a piece with the same knife, some mucky kids were playing on the floor. Dirt, stink, poverty, wretchedness and destitution. These two images illustrate a certain significant phenomenon. Namely, there are workers of whom 30% never stay long in one place, who earn money primarily by looking for new work on a building site or a delegation where they'd get severance pay, something somewhere... a new team that was going to get paid more. These people live in poverty drinking away most of their earnings and are on the verge of joining the social sub-class. Then there are other workers who have been in the same job for years and are highly qualified experts. This covers about 30% of the workforce - the rest is somewhere in between. These are the best experts and they are the ones who matter although at first, we only had contact with the first sort. This was Radom, Ursus and when KOR started its activity, they performed this action. They set free all the workers but arrested the 'lumpen', the thieves, the crooks so that the people we were looking after then weren't our regulars. The people we were reaching at that time, the agitators, were their own people, the most dynamic element, that first group which didn't organise anything but could start a demonstration at any time because they didn't care about their workplace. The second group did care about their workplace, they took things seriously. In its first year, KSS-KOR still had most of its contact with the trouble-makers, those on the verge of the underclass. Grudziądz was the only place that did anything and that's why it came as such a shock to me. Slowly, slowly... those kinds of homes, the contrast was classic, but I'd seen plenty of homes like that. Only gradually did these classic worker-leaders, young worker-experts start coming to us. One of the first was Zbyszek Bujak and then soon after him came Wałęsa all in the same year. It's fascinating that in one year such a collection of first-rate people came to us.

I had a funny incident with Zbyszek Bujak. One Saturday afternoon, it was in the summertime, the phone rang and it was Zbyszek. 'Listen, Jacek', he says, 'we've organised a discussion and Heniek Wujec was meant to have come here but we gave him the wrong address. He's meant to be in Ursus but we're in Pruszków so you come instead because we'll never catch him now - he's wandering around Ursus.' I put the phone down and told Gajka what had happened. She says, 'Are you mad? Where are you going? To prison?' So I said, 'OK, name a spot in Pruszków and let there be someone who knows me waiting for me there.' Fine - there'll be a girl who knows you waiting for you by the Monument of the Soviet Soldier. I put my shoes on immediately while Gajka says, 'You idiot, where are you going?' I say, 'You'll see, I won't get banged up.'I raced off to the taxi stand, jumped into the first one, luckily the driver was going to Powązki so that was almost in the same direction, and I said to him, 'Put your foot down and take me to Pruszków!' I got to Pruszków, the girl was waiting for me by the monument and so I went and joined the discussion. I knew they wouldn't catch me, and somewhere in the allotments in a summerhouse we had a meeting of activists from Ursus. I knew they wouldn't catch me because I'd worked out that it was a Saturday, work had just finished and the one who was intercepting the phone call wouldn't take the decision himself to have me stopped, arrested and to send out the police vans. He'd have to first get hold of a colonel who'd decide what to do, and by the time he'd got hold of a colonel who would have just left work and hadn't got home yet and then still had to take that decision, I'd already be in Ursus.

Byłem tam w takiej dyskusji. To wyglądało... no takie mieszkanie na wysoki połysk, te kryształy, jakieś oleodruki, złote ramy. Trzy pokolenia: dziadkowie, ojcowie – ci dojrzali robotnicy z żonami i ich synowie. Chłopcy tacy w dżinsach modnie ubrani, tamci w garniturach, podaje się kawę, herbatę, ciastka. I ja jakoś jeszcze w tym samym tygodniu chyba byłem w Radomiu w jakiejś takiej dzikiej niesamowitej ruderze. Było łóżko, stół, odbito pół litra, puszkę konserw otworzono, scyzorykiem pokrojono to mięso na kawałki, każdy nadziewał, dzieci jakieś się brudne bawiły na podłodze. Brud, smród, bida, nędza i ubóstwo. I te dwa obrazki ilustrują pewne istotne zjawisko. Mianowicie są robotnicy, jacyś gdzieś mniej więcej 30% to są ci, którzy nigdzie nie zagrzewają miejsca, którzy zarabiają przede wszystkim na tym, że szukają nowego miejsca pracy, takich jakiś takich budów, coś, delegacji, gdzie tam idzie rozłąkowe, delegacja, coś tam, gdzie się po prostu... nowa załoga i trzeba jej tam coś zapłacić więcej. I oni mieszkają w nędzy, żyją w nędzy, większość zarobków przepijają i są na granicy robót. I są robotnicy, którzy są zasiedziali w zakładzie, wysoko kwalifikowani fachowcy. Takich jest mniej więcej 30%, reszta jest tak jakoś pośrodku. I to są ci najwybitniejsi fachowcy i to są ci ludzie, którzy się liczą i myśmy początkowo mieli kontakt tylko z tymi pierwszymi. Był to Radom, Ursus, zwłaszcza, że kiedy się zaczęła działalność KOR-u to oni wykonali taką operację. Oni wypuścili wszystkich robotników, a aresztowali lump, złodziei, bandziorów, że nasi podopieczni to nie byli nasi klienci wtedy. No a ludzie, do których żeśmy wtedy docierali, uczestnicy rozruchów to był przede wszystkim ludzie właśnie, bo to jest najbardziej dynamiczny element, ta pierwsza grupa – ona nic nie zorganizuje, ale awanturę zrobić ona może w każdej chwili, bo jej na zakładzie nie zależy. Tym drugim zależy na zakładzie, to są poważni ludzie. W pierwszym roku działań KSS KOR-u jeszcze myśmy większość kontaktów mieli z tymi rajzerami, z tymi ludźmi na pograniczu no... Jedynie Grudziąc tu robił, dlatego ten Grudziąc był dla mnie takim szokiem. Powoli, powoli... Bo takich mieszkań, to akurat klasyczny był taki kontrast, ale takich to ja widziałem wiele. Dopiero powoli, powoli zaczęli przychodzić do nas tacy klasyczni przywódcy – robotnicy, młodzi robotnicy-fachowcy. No jeden z pierwszych był Zbyszek Bujak i zaraz potem Wałęsa i to w tym samym roku. To niesłychanie ciekawe czemu nagle w tym samym roku do nas taka plejada znakomitych ludzi poprzychodziła.

Otóż ze Zbyszkiem Bujakiem to ja miałem taką zabawną historię. Pewnego dnia w sobotę po południu, w południe, letnia taka sobota... dzwoni do mnie telefon. Przy telefonie Zbyszek Bujak i mówi: "Słuchaj, Jacek, myśmy taką dyskusję zorganizowali, przyjechać miał do nas Heniek Wyjec, ale myśmy mu źle adres podali, bo miał być w Ursusie, a mu jesteśmy w Pruszkowie, więc przyjedź do nas Ty, bo on... już jego nie złapiemy. On się tam po Ursusie błąka". Ja odłożyłem słuchawkę i mówię to Gajce, a Gajka mówi: "Zwariowałeś! Gdzie ty jedziesz? Do więzienia?" A ja mówię: "Dobrze, niech... jakiś podaj mi punkt w Pruszkowie i niech tam będzie ktoś, kto mnie zna". On mówi: "Dobra, przy Pomniku Żołnierzy Radzieckich będzie na Ciebie czekać dziewczyna, która Cię zna." Ja momentalnie w buty, Gajka mówi: "Wariacie, gdzie Ty lecisz?" Ja mówię: "Zobaczysz, że nie będę siedział". Pędem pobiegłem na postój taksówek, wskoczyłem w pierwszą i gdzieś tam facet jechał na szczęście na Powązki, czyli prawie po kierunku i mówię do niego potem: "Pełny gaz do Pruszkowa!" Doleciałem do Pruszkowa, pod pomnikiem czekała ta dziewczyna i poszedłem na dyskusję. Wiedziałem, że mnie nie złapią i tam gdzieś w ogródkach działkowych w altance mieli zebranie działaczy z Ursusa. Wiedziałem, że mnie nie złapią, bo sobie wykalkulowałem tak: sobota tuż po pracy, ten który słucha on sam decyzji nie podejmie, żeby mnie zatrzymać, aresztować, wysłać radiowozy. Musi złapać takiego pułkownika, który podejmie decyzję, a nim on złapie tego pułkownika, co wyszedł z pracy, a jeszcze nie doszedł i podejmie decyzję, to ja już będę w Ursusie.

The late Polish activist, Jacek Kuroń (1934-2004), had an influential but turbulent political career, helping transform the political landscape of Poland. He was expelled from the communist party, arrested and incarcerated. He was also instrumental in setting up the Workers' Defence Committee (KOR) and later became a Minister of Labour and Social Policy.

Listeners: Marcel Łoziński Jacek Petrycki

Film director Marcel Łoziński was born in Paris in 1940. He graduated from the Film Directing Department of the National School of Film, Television and Theatre in Łódź in 1971. In 1994, he was nominated for an American Academy Award and a European Film Academy Award for the documentary, 89 mm from Europe. Since 1995, he has been a member of the American Academy of Motion Picture Art and Science awarding Oscars. He lectured at the FEMIS film school and the School of Polish Culture of Warsaw University. He ran documentary film workshops in Marseilles. Marcel Łoziński currently lectures at Andrzej Wajda’s Master School for Film Directors. He also runs the Dragon Forum, a European documentary film workshop.

Cinematographer Jacek Petrycki was born in Poznań, Poland in 1948. He has worked extensively in Poland and throughout the world. His credits include, for Agniezka Holland, Provincial Actors (1979), Europe, Europe (1990), Shot in the Heart (2001) and Julie Walking Home (2002), for Krysztof Kieslowski numerous short films including Camera Buff (1980) and No End (1985). Other credits include Journey to the Sun (1998), directed by Jesim Ustaoglu, which won the Golden Camera 300 award at the International Film Camera Festival, Shooters (2000) and The Valley (1999), both directed by Dan Reed, Unforgiving (1993) and Betrayed (1995) by Clive Gordon both of which won the BAFTA for best factual photography. Jacek Petrycki is also a teacher and a filmmaker.

Tags: Pruszków, Radom, Ursus, KSS KOR, Grudziądz, Monument of the Soviet Soldier, Zbyszek Bujak, Lech Wałęsa, Henryk Wujec, Gajka Kuroń

Duration: 4 minutes, 50 seconds

Date story recorded: 1987

Date story went live: 12 June 2008